Komputery to źródło odpadów i surowców | |||
Źródło: Puls Biznesu | |||
Puls Biznesu, 07 czerwca 2005 Komputery to źródło odpadów i surowców
Śląskie Centrum Utylizacji (ŚCU) działa w Katowicach od 17 miesięcy. Jego właściciel — Andrzej Kochel chwali się, że jest jedyną firmą w regionie, która zajmuje się utylizacją komputerów, drukarek, monitorów, telewizorów i telefonów. Z historii nie ma pieniędzy — Na studiach, co chwilę słyszeliśmy, że historia to fajne hobby, ale pieniędzy z tego nie będzie. Zacząłem więc myśleć o przyszłości. Już na pierwszym roku wziąłem kredyt studencki. 400 zł, a później 450 miesięcznie odkładałem. Zamierzałem je przeznaczyć na otwarcie własnego biznesu. Chciałem założyć firmę, jakiej jeszcze nie było — wspomina Andrzej Kochel. Śmieciom, a raczej technologii recyklingu, przyjrzał się w wakacje 2002 r. w Holandii. — Byłem pod wrażeniem. Postanowiłem zająć się utylizacją elektroniki. Większość firm nic nie robi z przestarzałym sprzętem — niepotrzebne rzeczy leżą w magazynach. Postanowiłem na tym zarobić — wspomina Andrzej Kochel. Na rozruch firmy Kochel poświęcił wszystkie oszczędności — 17 tys. zł. Trochę czasu zajęły mu formalności i załatwienie koniecznych zezwoleń na zbieranie odpadów. Monitory pod sufit Kilka pomieszczeń wynajął w dawnych warsztatach kolejowych, niedaleko dworca Katowice Ligota. Duże wrażenie robi widok monitorów ułożonych po sam sufit: jakby straszyły pustymi oczodołami. W sąsiedniej sali same klawiatury. Płytki drukowane mieszczą się w kilku pudełkach. Działanie jest proste. Zlecenia centrum dostaje przez telefon bądź pocztą elektroniczną. Przyjeżdżają, zabierają sprzęt do magazynu. Tutaj cztery osoby rozbierają urządzenia na części pierwsze. Wszystko osobno: plastik i pochodne, metal, szkło, kable. Półprodukty dostają inne firmy, które mają specjalistyczne urządzenia do przetwarzania odpadów. Każdy komponent ma odbiorcę. Obudowy monitorów trafiają na przemiał. Powstały z nich granulat służy do wytwarzania słupków drogowych. Szklanej tłuczki z kineskopów używa się przy budowie dróg i autostrad. Kable odbiera kolejna firma, a płytki drukowane jadą do firm w Azji i Niemczech, które odzyskują z nich metale szlachetne złoto, srebro, platynę i rod. Przyszłość jest różowa W ciągu 17 miesięcy działalności firmy Andrzej Kochel zainwestował w nią 60 tys. zł. Z malucha przesiadł się do renault kangoo. Więcej się do niego zmieści. Lista odpadów, które może przyjąć ŚCU, ma kilkadziesiąt pozycji — od komputerów, przez tekstylia, po płyn hamulcowy. — To nie koniec naszego rozwoju. Tworzymy sieć przedstawicielstw regionalnych — chcemy mieć współpracowników w każdym województwie. Właścicielowi zaczynają błyszczeć oczy, kiedy opowiada o sierpniu. Wtedy zaczną obowiązywać kolejne nowelizacje ustawy o obowiązkach przedsiębiorców w zakresie gospodarowania niektórymi odpadami oraz o opłacie produktowej i o opłacie depozytowej. Dlatego już myśli o kupnie całego ciągu maszyn, które będą rozdrabniać transformatory. Taka linia kosztuje około 100 tys. zł. Kochel liczy, że uda mu się jeszcze w tym roku ją zainstalować. Zamierza także ukończyć studia. Mimo że historia pieniędzy zapewne mu nie przyniesie, szkoda tracić osiem zaliczonych semestrów. — Zostały mi zaledwie dwa semestry, aby skończyć — podkreśla Andrzej Kochel. Źródło: Archiwum Puls Biznesu |