Tekst
Text English
Wideo
Materiały
Literatura
Twój biznes
Powrót

Aktualności

Firmy rosną na drożdżach Unii
Źródło: Gazeta wyborcza
 

Gazeta Wyborcza, 5.10.2004
Firmy rosną na drożdżach Unii


Konrad Niklewicz 04-10-2004 , ostatnia aktualizacja 04-10-2004 15:35

Pieniądze z Unii działają! Jacek Orlański, właściciel przedsiębiorstwa Eko-Wimar Orlański, nie ma wątpliwości, co zyskał dzięki unijnym dotacjom: - Jeżeli nie byłoby dotacji, dziś prawdopodobnie nie podpisywałbym kontraktu z Viessmannem i nie zatrudniałbym stu osób

Eko-Vimar umiał znaleźć "swoją" niszę rynkową, zdobyć ją i obronić. Spółka, założona w 1993 r. przez Wiesława i Jacka Orlańskich, zaczynała skromnie: od importu kotłów grzewczych czeskiej produkcji. Wtedy zatrudniała sześć osób.

- Trzy lata temu razem z ojcem doszliśmy do wniosku, że wiemy o kotłach na drewno na tyle dużo, że możemy zacząć produkować je sami - opowiada Jacek Orlański. Po kluczowej decyzji rozwój firmy przyspieszył. Produkt - domowy kocioł grzewczy pracujący w technologii zgazowania drewna - okazał się trafiony, w sam raz na polski rynek. Paliwem w kotle jest bowiem zwykłe drewno (albo każdy inny rodzaj biomasy, np. skompresowane trociny). Kotły, sprzedawane pod marką Orlan, szybko zyskały popularność na polskim rynku. Ale po dwóch latach Eko-Vimar zatrzymał się na na naturalnej przeszkodzie - ograniczonego popytu na lokalnym, a nawet polskim rynku.

Wtedy w firmie pojawił się pomysł wykorzystania unijnych dotacji.

- Pierwszy raz na pomysł sięgnięcia po dotację wpadłem po przeczytaniu artykułu prasowego w 2002 r. Pojechałem na bezpłatne szkolenie organizowane w Warszawie w Ministerstwie Gospodarki. Zaskoczyło mnie wtedy, że tak mało osób przyjechało na to darmowe szkolenie. Było nas najwyżej 30 osób - opowiada Orlański. - Rok później dowiedziałem się, że istnieje możliwość dofinansowania wyjazdów na zagraniczne targi. A właśnie akurat wtedy narzekaliśmy na brak nowych klientów - mówi.

Pierwsze wnioski Eko-Vimar to również pierwsze sukcesy.

- Dostaliśmy dotację na wyjazdy do Moskwy i Frankfurtu. Ten pierwszy wyjazd nie udał się, ale drugi - wręcz odwrotnie. To był przełomowy moment dla firmy. Zdobyliśmy mnóstwo kontaktów, ale też zorientowaliśmy się, że nie mamy niezbędnych certyfikatów. Więc wystąpiliśmy o dotację na certyfikaty - dodaje. Kolejna dotacja, znów sukces. Firma dostaje 4,9 tys. euro na tzw. ocenę zgodności kotła Orlan z unijną normą. Ten certyfikat umożliwił eksport, który ruszył z kopyta. Tym bardziej że fundusz PHARE dofinansował jeszcze wyjazdy na targi do Francji i Włoch. - Brak eksportu oznaczałby przedłużenie "martwego sezonu" i generowanie straty przez przedsiębiorstwo - mówi Izabela Rostecka-Dylik, księgowa firmy.

Gwałtownie zwiększający się eksport oznaczał większą produkcję. - Kolejny wniosek, jaki złożyliśmy, dotyczył już inwestycji w sprzęt. Firma potrzebowała nowoczesnej wypalarki do blachy stalowej. Taka maszyna to wydatek rzędu 25 tys. euro. Eko-Vimar dostał 25 proc. tej kwoty - 6 tys. euro. Łączna suma otrzymanych dotacji przekroczyła 41 tys. euro.

Eko-Vimar na tyle dobrze dał się poznać na europejskim rynku, że został zauważony przez światowego potentata w branży: niemieckiego Viessmanna. Koncern wybrał przedsiębiorstwo z Otmuchowa (woj. opolskie) na swojego jedynego producenta kotłów na drzewo (Vitolig 150) przeznaczonych na cały rynek Europy Środkowo-Wschodniej. - Nie doszłoby do tego, gdyby nie unijne dotacje - komentuje Orlański.

Unijna świeca

Unijne dotacje okazały się znakomitym wspomaganiem także dla firmy Bispol J.W. Sobuś sp. j. Ten producent świec i zniczy był pierwszą firmą na Podkarpaciu, która dostała unijną dotację - od razu w maksymalnej wysokości.

- O tym, że można dostać dotację, dowiedzieliśmy się z "Gazety" - mówi Witold Sobuś, założycieli i razem z bratem współwłaściciel przedsiębiorstwa. Mieszczący się w Głuchowie pod Łańcutem Bispol (istnieje od 1993 r.) jest czołowym producentem świec i zniczy w Polsce. W szczycie sezonu produkcyjnego przerabia 80 ton parafiny dziennie. Licząc rynki zniczy i świec razem, firma zajmuje zajmuje czwarte miejsce w kraju. Konkuruje z ogromną liczbą małych wytwórni (produkujących głównie znicze) i z firmami z udziałem zachodniego kapitału zlokalizowanymi w Polsce: holenderskim Bolsius, KCB i niemiecką Korona. 30 proc. produkcji Bispolu jest eksportowana do kontrahentów na Węgrzech, Ukrainie, Litwie, Łotwie, Słowacji, w Czechach, Finlandii, Niemczech i Portugalii.

- To był pierwszy program pomocowy dla przedsiębiorców, PHARE 2000. Jako pierwsi złożyliśmy wniosek i jako pierwsi rozliczyliśmy dotację i otrzymaliśmy jej wypłatę. To było 50 tys. euro, czyli niecałe 25 proc. kosztów zakupu maszyny do produkcji świec wartej 233 tys. euro - opowiada Witold Sobuś.

- Od dawna mieliśmy w planie zakup tej maszyny, ale jej cena wydawała się nam trochę zbyt wysoka. Ale możliwość wzięcia dotacji zmobilizowała nas - dodaje. Tak jak w przypadku Eko-Vimaru pierwszy sukces pociągnął kolejne. Bispol składał wnioski o dotację w każdym kolejnym programie PHARE - edycje 2001 i 2002. Nakręcenia profesjonalnego filmu reklamowego o firmie, zrobienie strony internetowej i przygotowanie katalogu to 9 tys. euro. Wdrożenie systemu zarządzania jakością - 3,7 tys. euro.

- Rok w rok firma zwiększała sprzedaż o 20-40 proc. Trzeba to było wszystko uporządkować, stąd potrzeba systemu zarządzania - dodaje Sobuś. W PHARE 2001 skorzystał także na funduszu inwestycyjnym: otrzymał trzy dotacje, łącznie 35 tys. euro.

Teraz Bispol czeka na rozpatrzenie wniosków o dotację z PHARE 2002. W pierwszym terminie złożył trzy wnioski inwestycyjne na 150 tys. euro (zakup maszyn do produkcji świec). Firma liczy na ich pozytywne rozpatrzenie, a hala fabryczna, w której miałyby zostać zainstalowane maszyny, już stoi.

Nie taki wniosek straszny

- Wszyscy nas straszyli, że nic nie dostaniemy, że opolska regionalna instytucja finansująca jest beznadziejna. To okazało się nieprawdą, RIF był bardzo pomocny - mówi Orlański z Eko-Vimaru. Wypełnienie wniosków powierzył księgowej firmy. - Studium wykonalności, załączniki, wartość inwestycji, to wszystko jest proste i czytelne - zapewnia Izabela Rostecka-Dylik.

Podobne doświadczenia z funduszami ma Bispol. - Pierwsze informacje o pojawieniu się nowych programów dotacji znajdujemy w prasie. Tylko przy pierwszej dotacji korzystaliśmy z pomocy zewnętrznych konsultantów. Doradcy oferują astronomiczne ceny za swoje usługi, np. 20 tys. zł za jeden wniosek - tłumaczy Bispol.

- Jedna z firm deklarowała nawet, że daje 100-proc. pewność uzyskania dotacji. Ciekawe, w jaki sposób? - mówi Wioletta Mazurek, odpowiedzialna w Bispolu za unijne dotacje. Szczegółowe informacje uzyskuje w dokumentach źródłowych i na stronach internetowych PARP.

- Jedynym problemem był czas oczekiwania na faktyczny przelew dotacji na konta. Zdarzyły się opóźnienia, tak samo zresztą jak i wcześniejsze wypłaty. No i obowiązkowy wkład własny. Ale akurat na to nie mogę narzekać, bo Unia jedna dała mi coś za darmo... - mówi Orlański z Eko-Vimaru. Także Bispol uważa, że największą trudnością związaną z unijnymi pieniędzmi są terminy ich przelewu.

- Rozliczenie dotacji trwa nawet dwa-trzy miesiące. Dla firmy to naprawdę długo - mówi Mazurek.

Inny problem to obowiązek przedstawienia ofert porównawczych. - Kiedy kupujemy maszynę specjalistyczną, trudno jest znaleźć oferty substytutów. Bo zdarza się, że jest tylko jeden producent takiej maszyny na świecie - dodaje.

Bispol jest trochę mniej skłonny do pochwał pod adresem regionalnej instytucji zarządzającej unijnymi funduszami. - W programie PHARE 2002 pojawił się kłopot z wiążącą interpretacją szczegółowych zapisów. W regionalnej instytucji finansującej nie potrafili jej dać, a do Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości [centralna instytucja odpowiedzialna za PHARE - red.] nie można było się dodzwonić. Nigdy nie byliśmy prowadzeni za rękę - mówi Mazurek. Narzekać jednak też nie może, bo łączna suma dotacji unijnych dla Bispolu sięgnęła blisko 100 tys. euro.

Fundusze strukturalne? Na pewno tak!

Szefowie obu firm zapytani, czy będą chcieli korzystać z funduszy strukturalnych, nie zastanawiają się nawet przez chwilę. Bispol ma już bardzo konkretne plany, na co przeznaczy nowe pieniądze z Unii. - Chcemy korzystać z funduszy strukturalnych. Planujemy wykorzystać dostępne w nich dotacje m.in. na budowę nowej hali - mówi Mazurek. Zwraca jednak uwagę, że napisanie wniosku będzie trudniejsze, bo procedura jest inna niż w przypadku PHARE. Bispol jest także zaniepokojony opóźnieniami w uruchomieniu Sektorowego Programu Operacyjny Wzrost Konkurencyjności Przedsiębiorstw (SPO WKP).

- Do tej pory wstrzymywaliśmy budowę, bo padały zapewnienia, że od maja br. fundusze już ruszą. Ale budynek, który zamierzamy zbudować, po prostu musi stać w maju 2005 r.

- My tak czy inaczej przeprowadzilibyśmy te inwestycje, bo inwestujemy wszystko, co zarobimy. Ale unijne dotacje nas mobilizują, przyspieszają nasz wzrost. Mamy teraz lepszy sprzęt niż nasi konkurenci - zapewnia Sobuś.

Dla Eko-Vimaru kontrakt z Viessmannem to szansa dalszego rozwoju i koniecznooa zwiekszenia produkcji: koncern deklaruje, że odbierze sześć tysięcy kotłów rocznie. Biorąc pod uwagę, że własnych kotłów (pod marką marka Orlan) Orlańscy chcą wyprodukować 1,5 tys. tys. sztuk - firma będzie musiała zdecydowanie zwiększyć zatrudnienie (nawet 150 osób nie wystarczy do obsługi takiej produkcji) oraz zainwestować w sprzęt. Wniosek o dofinansowanie inwestycji w sprzęt jest już złożony: na zakup kompresora (koszt 60 tys. zł), nowych szlifierek i kilku komputerów dla biura. - Ze względu na obowiązkowy wkład własny to wyczerpie na razie nasze możliwości - mówi Orlański.

Licencja Creative Commons
O ile nie jest to stwierdzone inaczej wszystkie materiały na tej stronie są dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach 3.0 Polska Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Fundacji Edukacji i Rozwoju Przedsiębiorczości.
X