Text English
Prezentacje
Materiały
Powrót

Aktualności


 

Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Zarządzania
im. Leona Koźmińskiego
Wydział Zarządzania

Zarządzanie międzynarodowe
Dr hab. J. Cieślik

             

Wykład  w semestrze letnim, luty - czerwiec 2008. Terminy patrz zakładki na lewej kolumnie.
Dyżury poniedziałek, g. 14.30 - 16.30, p. B-28

Strona główna / Programy dydaktyczne / Zarządzanie międzynarodowe, Dr hab. Jerzy Cieślik / Analiza praktycznych doświadczeń przedsiębiorczości międzynarodowej / Materiały / Podrobić, zarobić, nie dać się złapać
Podrobić, zarobić, nie dać się złapać
Źródło: Newsweek Polska
 

Newsweek Polska 20/05 z 16.05.2005
Podrobić, zarobić, nie dać się złapać
Lekarz biznesmen, co się koncernom nie kłania

Na pierwszy rzut oka to poczciwiec: okrągła twarz, lekko zmrużone oczy krótkowidza, okulary. Ale to tylko pozory, za którymi kryje się przenikliwy umysł sprytnego biznesmena. Maciej Adamkiewicz, prezes firmy farmaceutycznej Adamed, z wykształcenia chirurg, potrafi ostro walczyć o rynek. Często nawet balansując na granicy prawa. Na swoim koncie ma kilka wygranych procesów sądowych. Teraz to się może zmienić, bo amerykański koncern farmaceutyczny Eli Lilly nie zapomni Adamedowi złamania patentu na jeden ze swoich leków - zyprexę. Zwłaszcza że niespełna miesiąc temu podobną sprawę wygrał w Stanach Zjednoczonych. Dla firmy Adamkiewicza przegrana z Amerykanami może oznaczać wielomilionowe odszkodowanie i zmianę strategii działania.
Pomysł na biznes Adamedu jest prosty, ale wymaga bardzo dobrej znajomości kruczków prawnych. Adamkiewicz w Pieńkowie pod Warszawą oprócz 70 naukowców zatrudnia sztab prawników, którzy przeglądają zgłoszone na świecie patenty farmaceutyczne, szukając możliwości ich obejścia. Czasem ochrona jest niepełna, np. patent zastrzega lek tylko w jednej formie. Wtedy wystarczy zamiast pigułki wyprodukować medykament w aerozolu i wprowadzić go na rynek. Testowanie granic praw patentowych to żywioł Adamkiewicza.
Tak dwa lata temu udało mu się wprowadzić na rynek zolafren - lek na schizofrenię. W swoim laboratorium odtworzył formułę specyfiku o nazwie zyprexa sprzedawanego przez amerykański koncern farmaceutyczny Eli Lilly. Wyprodukowany w Pieńkowie zolafren kosztował tylko 3,50 zł, podczas gdy zyprexa - ok. 100 zł. Efekt był prosty do przewidzenia. Polski lek wyparł z rynku amerykański, narażając Eli Lilly na wielomilionowe straty. Amerykanie oskarżyli Adamed o złamanie patentu, ale Adamkiewicz udowodnił przed sądem, że ochrona olanzapiny - głównego składniku leku - dotyczyła innej formy niż ta, którą on sam zastosował. - To jakby porównywać cukier w kostce do cukru sypkiego - tłumaczy. Amerykanie nie tracą nadziei na wygraną. Miesiąc temu sąd w USA na ich korzyść rozstrzygnął podobny spór z firmą Zenith Gold Line Pharmaceutical. Przegrana Adamedu oznaczałaby wypłatę wielomilionowego zadośćuczynienia.
Na razie firma radzi sobie nieźle. W ubiegłym roku podwoiła obroty do 300 mln zł, awansując z 18. miejsca do pierwszej dziesiątki największych w Polsce firm farmaceutycznych. Teraz stawia na eksport. Leki Adamedu trafiają już do Hiszpanii, Portugalii, Czech i Słowacji, a wkrótce będzie je można kupić w Arabii Saudyjskiej i Kuwejcie.
Patrząc na dynamiczny rozwój Adamedu, aż trudno uwierzyć, że firma - dziś trzy
budynki wypełnione nowoczesnymi komputerami i błyszczącą aparaturą - powstała w 1986 roku roku, i to w pomieszczeniach, w których wcześniej mieścił się kurnik. Adamkiewicz na ich adaptację i wyposażenie oraz honoraria dla naukowców w ciągu ostatnich trzech lat wydał ponad 100 mln zł. W tym roku wyłoży, jak twierdzi, kolejne 10 mln. To duże sumy, ale w żaden sposób nie da się ich porównać do kosztów, jakie zachodnie firmy ponoszą, testując nowe leki.
Czasy kopiowania powoli się kończą. Część zarobionych pieniędzy Adamkiewicz już dziś inwestuje w prace badawcze nad całkowicie nowymi specyfikami. Od trzech lat w laboratorium w Pieńkowie testowane są trzy leki: na cukrzycę, przeciwzakrzepowy oraz przeciwrakowy. - Jeśli wszystko pójdzie dobrze, za 10 lat mogą znaleźć się na rynku - twierdzi Adamkiewicz.
- Szefa Adamedu na to nie stać - mówi Paweł Piotrowski ze Stowarzyszenia Firm Farmaceutycznych. Jednak według Jerzego Staraka, właściciela Polpharmy i najbogatszego polskiego przedsiębiorcy z branży leków, marzenia Adamkiewicza są realne.
- Wystarczy, że sprzeda wyniki badań jakiemuś potentatowi - wyjaśnia Starak. - Na świecie to normalna procedura.
Tak jest na przykład w Stanach Zjednoczonych. Co roku zgłasza się tam kilkadziesiąt farmaceutycznych patentów. Co najmniej jedna trzecia receptur na nowe leki powstaje w małych firmach badawczych, instytutach naukowych, a nawet pracowniach wyższych uczelni. Po zakończeniu fazy laboratoryjnej naukowcy sprzedają wyniki badań i prawa autorskie funduszom inwestycyjnym za kilka, czasem kilkadziesiąt milionów dolarów. O cenie decyduje rodzaj leku, stopień jego innowacyjności i ryzyka rynkowego. Gdy po analizie biznesowej i branżowej fundusz uzna, że wprowadzenie leku rokuje duże zyski, inwestuje w dalsze badania, a potem odsprzedaje z zyskiem prawie gotowy "towar" jednemu z wielkich koncernów. Ten z kolei finansuje badania kliniczne i akcję marketingową.
I taka inwestycja kiedyś się zwróci, pod warunkiem oczywiście że jakiś inny miłośnik farmacji na Ukrainie czy w Kazachstanie nie postanowi skopiować leku Adamkiewicza i w kilka miesięcy za półdarmo wypuścić go na rynek.

Ewa Wesołowska (ewa.wesolowska@newsweek.pl)

Licencja Creative Commons
O ile nie jest to stwierdzone inaczej wszystkie materiały na tej stronie są dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach 3.0 Polska Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Fundacji Edukacji i Rozwoju Przedsiębiorczości.
X